Polacy zadłużają się na potęgę. Coraz częściej zaciągamy zobowiązania kredytowe pod wpływem impulsu, chwili, myśląc, że za kilka miesięcy, może nawet tygodni, nasza sytuacja ekonomiczna, w jakiś magiczny sposób się poprawi. Samo – jak mawiają niektórzy – to tylko brzmi i błyska, a lekkomyślne podejście do zadłużenia, może powodować wyłącznie problemy. Przez nieprzemyślane decyzje kredytowe możemy bowiem wpaść w tzw. spiralę zadłużenia, z której wyjście, bez solidnego planu, nie będzie łatwe. Co zrobić, gdy już się w niej znaleźliśmy? Jak radzić sobie ze zbyt wieloma kredytami?
Mimo że z roku na rok – co pokazały ostatnie dane Biura Informacji Kredytowej – liczba aktywnych kredytobiorców sukcesywnie maleje, to w dalszym ciągu zaciągamy bardzo wiele mniejszych lub większych pożyczek i kredytów. Często pod wpływem chwili, impulsu zakupowego lub presji wywieranej przez rodzinę i najbliższe otoczenie. Kredyt na samochód, pożyczka na smartfona, dodatkowa gotówka na koncie “za regularne wpływy”, karta kredytowa, szybka kasa na święta, kredyt odnawialny i wiele innych “cudownych” produktów finansowych, zaciąganych bez analizy naszych finansów, powodują, że możemy w prosty sposób wpaść w spiralę zadłużenia.
Dodatkowym przekleństwem mogą być także wszechobecne chwilówki, które jeszcze bardziej pogrążają naszą realną zdolność do systematycznego spłacania zobowiązań. Często to właśnie z nich korzystamy bowiem na pierwszy rzut, gdy po miesiącach lekkomyślności okazuje się, że mamy problemy z regulowaniem rat kredytów czy spłatą nawet minimalnej wysokości karty kredytowej. Dziesiątki ofert szybkiej gotówki na chwilę pomagają, ale za miesiąc sytuacja się powtarza, znów nie jesteśmy w stanie terminowo uregulować bieżących rat kredytów i szukamy kolejnych absurdalnych z punktu widzenia logiki rozwiązań. Tylko po to, aby spłacić kolejną ratę kredytu, znów pożyczamy od rodziny, znajomych, szefa. Widmo następnego miesiąca paraliżuje, a my tracimy resztkę nadziei na poprawę swojej sytuacji ekonomicznej.
Tak, jak lekkomyślność i brak jasnego obrazu stanu naszych finansów w znakomitej większości odpowiada za powstanie pętli zadłużenia, tak sposobem na jej wyjście jest całkowita odwrotność i zmiana nastawienia. Po pierwsze analiza. Aby móc spłacać zadłużenie, musimy bowiem dokładnie wiedzieć, na czym stoimy i jakie są nasze możliwości finansowe. Jeśli zarabiamy 3 tys. zł, musimy odjąć koszty mieszkaniowe, wydatki ponoszone na niezbędne rachunki np. prąd czy gaz, a także koszt żywności, leków. i to wszystko, co jest realnie niezbędne do “normalnego funkcjonowania”. Jeśli zostaje nam przykładowo 450 zł, to jest to zdecydowanie maksymalna kwota, którą możemy co miesiąc spłacać.
Tej – podstawowej – metodologii nie proponujemy jednak podczas wyliczania zdolności kredytowej, a wyłącznie podczas wychodzenia z zadłużenia. Zadłużanie się “pod sufit” bez jakiejkolwiek poduszki finansowej, jest bowiem prostą drogą do wpadnięcia w kłopoty. Wróćmy do wyliczeń. Jeśli wszystkie nasze zobowiązania kredytowe wynoszą np. 650 zł, co miesiąc jesteśmy zatem 200 zł na minusie. W takiej sytuacji albo podejmiemy dodatkową pracę, albo zaczniemy kupować tańszą żywność, albo… skonsolidujemy kredyty i będziemy spłacać jedną niższą ratę, która może wynieść właśnie 450 zł.
Samo określenie konsolidacji oznacza połączenie – w tym wypadku kredytów i pożyczek bankowych. Jeśli pędząc w stronę spirali, zadłużenia wzięliśmy np. kredyt samochodowy w banku A, kredyt gotówkowy w banku B, dodatkową gotówkę na wakacje w banku C, to możemy te wszystkie kredyty “scalić” i spłacać jedną, często niższą ratę w banku D.
Wygląda to w ten sposób, że instytucja finansowa “D” udzielając nam kredytu konsolidacyjnego, spłaci za nas wszystkie bieżące zadłużenia zaciągnięte w innych bankach, a nam przedstawi nowy, własny harmonogram spłat. Jedną z najistotniejszych zalet kredytu konsolidacyjnego jest to, że możemy w ten sposób wybrać dłuższy okres spłaty całości zadłużenia, przez co, miesięczna rata będzie niższa, niż suma rat spłacanych w innych bankach na krótsze terminy.
Prócz wydłużenia terminu spłat, zmaleć może także oprocentowanie kredytu, a także inne “poboczne” koszty poprzednich kredytów. Spłacając je wcześniej banki A, B i C nierzadko “zwrócą” nam ewentualną nadpłatę, która powstała przez wcześniejszą spłatę kredytów. Nadpłatę przeznaczyć możemy na spłatę innych zobowiązań np. chwilówek, pożyczek od rodziny lub wpłacić akonto przyszłych rat kredytu konsolidacyjnego. Dzięki temu rozwiązaniu zyskujemy zatem znacznie więcej, niż mogłoby się na początku wydawać.
Pamiętajmy jednak, że większość instytucji finansowych podczas konsolidacji oferuje nam także dodatkową gotówkę, którą przeznaczyć możemy na dowolny cel, co w przypadku osób mających problemy z samodyscypliną nie zmieni realnie naszego położenia.
Warto dodać także, że wybierając kredyt konsolidacyjny, musimy zwracać uwagę na wszelkie związane z nim koszty. Źle dobrany kredyt nie poprawi naszej sytuacji, a jedynie zmieni wierzyciela naszych zobowiązań. Przed wyborem banku warto zawsze skonsultować się z niezależnym ekspertem finansowym lub poprosić o bezpłatną pomoc doradcę kredytowego.